środa, 2 grudnia 2015

Całkiem zwyczajny dzień.

 
    W przerwie między zajęciami a pracą znalazłam chwilkę, żeby wyskrobać tutaj kilka słów. Z dzisiejszego dnia jestem nawet zadowolona, kartkówka poszła dobrze, kolokwium przyzwoicie, myślę, że zaliczone, ale ta uczelnia potrafi przecież tak zaskakiwać. Pogoda jest całkowicie do dupy, aż się wszystkiego odechciewa... najchętniej zostałabym w domu, usiadła pod kocem z kubkiem pysznej, gorące herbaty i po prostu leniuchowała. Ale muszę iść do pracy, z tego względu, że zamieniłam się wczoraj, aby mieć wolny wtorek i trochę więcej się pouczyć. Choć na szczęście to tylko 5 godzin... oby ruch był! Ale nie zapeszam, bo zapeszanie w moim przypadku ma ogromną moc, a tego chcę za wszelką cenę uniknąć! Sylwester już dopięty na 99%, myślę, że fajnie się wybawimy. Nie jest to jakiś bal, ale spora impreza, z mnóstwem ludzi, muzyką z lat 80/90, z Radiem Wawa i w doborowym towarzystwie. Nie jestem jakoś mega wymagająca, ale cieszę się, że w tym roku chociaż spędzimy go jakoś inaczej niż zwykle. Święta w Niemczech, przepyszne uszka z barszczem na stole obowiązkowe! Możecie mi zabrać wszystko inne, ale uszka zostawić! A tak w ogóle (i tu kieruję moje pytanie do "potencjalnych" czytelników mojego bloga), czy wiecie może,  gdzie zjem dobre uszka z barszczem we Wrocławiu? Mimo, że to jest tak duże miasto, to nie ma większości najpyszniejszych rzeczy, które miałam na miejscu w rodzinnej miejscowości... no jak to tak! I ta nieszczęsna pizza tatarska, o której rodowity Wrocławianin nawet nigdy nie słyszał. A ja ją tak uwielbiam! W ogóle to wczoraj na osłodę niekonieczne dobrego dnia, po długiej długiej przerwie kupiłam czekoladę. Milkę. Truskawkową. I wpieprzyłam na raz! Czy jest ktoś chętny ze mną na Fitness? A tak na serio, to poszłabym się gdzieś poruszać, ale nie mam za bardzo z kim. Tzn. ludzie mają również swoje prace, i cholernie ciężko choć jeden głupi termin zgrać na chociażby spotkanie. Albo ja jestem padnięta po pracy, albo pracuję, albo inni pracują. No wszystko pod wiatr. Ale mimo wszystko jestem trochę takim typem samotnika i domownika. Dość często potrzebuję spędzić czas po prostu sama ze sobą, zająć się tym, co sprawia mi przyjemność, co dostarcza chwilę relaksu. Teraz dołączyło do tego ku mojemu zaskoczeniu nawet to blogowanie. Oglądanie głupot na youtube, przeglądanie końców internetów czy cokolwiek innego - marnotrawienie czasu? Być może, ale człowiek czasem potrzebuje takiego odmóżdżeni. Są oczywiście dni, kiedy porozmawiałbym z kimś, spotkała się, przebywała wśród ludzi, ale ja jako introwertyk nie muszę mieć tego pod dostatkiem. Potrafię zająć się sama sobą niekoniecznie się nudząc. Zwłaszcza, że mimo, że nie staram się dąć temu odczuć, jestem dość wybredna co do ludzi. Tzn. mam na myśli to, że nie z każdym się dogadam, nie złapię wspólnego języka. Ale dla mnie wcale to nie problem - trudno, nie wchodzimy sobie w drogę i tyle. Wolę to, niż jakieś sztuczne uśmiechy, zainteresowanie rozmową, zmienianie swoich poglądów, byle tylko rozmowa się toczyła. To nie dla mnie. Wolę mniej znajomych - a prawdziwych, niż tłumy - na pokaz.
    Muszę już powoli kończyć... Notka o niczym. Ale takie też się będą zdarzać. Nawet nie wiecie jak fajnie jest przeczytać coś takiego po kilku latach. Dlatego też zachowałam swojego bloga prowadzonego w podstawówce, i co jakiś czas go czytam. Ekhm, czytałam, bo z jakiegoś powodu już się nie otwiera -.- Może to chwilowe.
 
     Byle do wieczora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz