środa, 25 listopada 2015

Zupa ogórkowa, wymianki i włosy.

    

    Właśnie przed chwilą zjadła pierwszy raz przeze mnie robioną zupę ogórkową! R. już mnie o nią męczył chyba od miesiąca a ja nie mogłam się jakoś za to zabrać. Wcześniej próbowałam już coś tworzyć w kuchni z zup również, i tak o to powstała zupa pomidorowa i kalafiorowa. Co do pomidorowej, to jestem z siebie mega dumna, bo wyszła niemalże identyczna jak u babci, a obawiałam się, że to rzeczy niemożliwa. Kalafiorowej za bardzo nie próbowałam, ponieważ nie cierpię tego warzywa, a robiłam ją tylko dlatego, że R. poprosił mnie o to, gdy wyjeżdżałam to Niemiec na kilka dni. Przynajmniej biedaczek miał co jeść podczas mojej nie obecności, a mówił,że wyszła dobra. Ja MasterChef? O nie, nie, nie. To już za dużo :) Choć oglądnąć od czasu do czasu lubię. Ale wiem, że 80% tego programu i innych podobnych to zwykła reżyserka. Ah jak dobrze było żyć w takiej niewiedzy jeszcze kilka lat temu. Teraz to wszystko jest ustawiane, wyreżyserowane, i nie mówię tu bynajmniej o telewizji. Choć też po części. Wszystko na tym świecie nie dzieje się bez przyczyny, i mówię Wam, jest ktoś, to za tym wszystkim stoi i dyryguje. Ciągłe wojny, zamieszki, zamachy, konflikty - oni wiedzą co robią, i mają w tym cel. Media nami manipulują jak tylko mogą, a większość ludzi naiwna łyka wszystko jak leci. No ale co mają zrobić, skoro nie ma kto ich uświadomić. A najważniejsze informacje nie są ujawniane. No ale dość tego pesymizmu, nie warto przejmować się póki co tym na co nie mamy wpływu, za to warto cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy, które nas spotykają :) I to nie jest tylko takie gadanie. Uwierzcie mi, że wtedy od razu łatwiej układa się w życiu. Przede wszystkim zmienia się nasze podejście do wielu spraw. Nie warto się przejmować nieistotnymi rzeczami (w czym niestety jestem mistrzynią, ale wiem, że nie warto i walczę z tym jak potrafię), a zamiast tego cieszyć się każdym szczegółem, który nas w życiu spotyka. 
    Zaraz idziemy do kina, seans jest na 20:30, ale przed tym chcę zdążyć jeszcze skoczyć na pocztę, wysłać w końcu sweterek dziewczynie, która w zamian wyśle mi koszule. Pierwszy raz dokonuję takiej wymiany, i mam nadzieję, że (odpukać!) wszystko pójdzie ok. Dobrym pomysłem jest wymiana/sprzedaż swoich znudzonych a często niewiele noszonych ubrań, które zagracają tylko szafę, i tchnięcie w nich nowego życia. Do tego uwielbiam lumpeksy! Nigdy nie sądziłam, że się w nich odnajdę, bo zazwyczaj jak tam wchodziłam, to ilość ubrań mnie pd razu zniechęcała, i nie miałam siły przeglądać wszystkich, a w końcu to o to w nich chodzi. Super jest znaleźć jakąś świetną perełkę za grosze, za którą w sieciówkach się często przepłaca. Ale niestety zazwyczaj trzeba poświęcić na to trochę czasu, a nieraz i sił, bo nie łatwo jest obejrzeć każdy wieszak z podniesionymi rękami do góry. Ale za to jaka frajda! Miałam dzisiaj iść na łupy lumpeksowe, ale jak tak wróciłam do domu z zajęć, to mi się odechciało. Zrobię sobie taki dzień w piątek :) Myślę, że nawet jak będę zadowolona ze swoich łupów, to pochwalę się nimi tutaj na blogu, a co! 
    Muszę w końcu zacząć coś robić z moimi włosami. Wypadają OKROPNIE. I są dosłownie wszędzie, a po każdym przeczesaniu szczotką, zbieram je z niej oraz z podłogi. Wiem, że na jesień często tak bywa, ale wolałabym to przyhamować. Chyba znów sięgnę po Vitapil, który kiedyś mi pomógł, a dodatkowo spowodował mi wysyp nowych baby hair. Co polecacie na zahamowanie wypadania? Miło by było, gdyby któraś dobra duszyczka poleciła mi jakiś specyfik, bo już nie wiem co mam robić. I chyba zdecyduję się na ponowne refleksy, tym razem mocniejsze. Teraz są one ledwo widoczne, ale na początek nie chciałam rzucać się na gorącą wodę. A następnym razem myślę, że poszaleję ;) Zbieram się, i pobiegnę jeszcze na pocztę. A na dworze tak ziiiimno! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz