sobota, 28 listopada 2015

Coś o moich włosach i aktualnej pielęgnacji.

    Postanowiłam poopowiadać troszkę o moich włosach i obecnej pielęgnacji. A tak w ogóle, to jestem pozytywnie zaskoczona moim zapałem do blogowania! Co prawda minęło dopiero kilka dni od założenia, ale najczęściej po tym czasie już moje chęci się kończyły. A tu jest wprost odwrotnie - mam ochotę podzielić się wieloma rzeczami. No ale czego to się nie robi, aby odwrócić uwagę od nauki! A następny tydzień będzie pod tym względem dość ciężki, przez "Szanowną" Panią prowadzącą, która krze wszystkie grupy w zamian za małą aktywność niektórych z nich. No ale cóż.
    Wrócę jednak do tematu i opowiem co nie co o "historii" moich włosów. Niestety póki co obędzie się bez zdjęć z młodszych lat, ponieważ tutaj w mieszkaniu we Wrocławiu takich niestety nie posiadam. Jak chłopak wróci z pracy, to poproszę go, aby zrobił zdjęcie moim aktualnym włosów, tylko ostrzegam - jest już ciemno a sztuczne światło jest jednym z najgorszych rozwiązań do robienia zdjęć.

                                                                 * * *
 
    Od zawsze miałam z natury proste włosy, raczej nigdy nie narzekałam na puszenie, za to jednak były i są one oporne w jakiejkolwiek stylizacji. Oceniam je raczej jako niskoporowate, lub średnio- zmierzające ku nisko. Sięgają one mniej więcej do połowy pleców, co postaram się uchwycić na zdjęciu. Choć z tą długością bywało różnie, i może w tym momencie się na chwilę zatrzymam i opowiem jak to bywało kiedyś. Pomijając lata mojej całkiem maleńkości, kiedy to zazwyczaj miałam włosy ścięte na krótko, góra do ramion, tak do Komunii były one (jak na każdą dziewczynkę przystało) zapuszczane po to, aby na tę uroczystość ładnie je zakręcić. Po Komunii, oczywiście czas na zmiany, i ciach! Długo zapuszczanych włosów już nie ma. Do końca podstawówki nosiłam włosy raczej sięgające do ramion, ewentualnie czasem trochę za ramiona. Pielęgnacja? A co to takiego? W tamtym okresie kompletnie nie zwracałam na to uwagi, a odżywki do włosów pewnie na oczy nie widziałam. Ale włosy były w dobrej kondycji - nigdy ich nie suszyłam ani tym bardziej nie prostowałam. Pamiętam jak kazano mi myć włosy szamponem z czarnej rzepy - a ja tego tak nienawidziłam! Głownie przez okropny zapach. A pewnie ta natura w szamponach jakoś tym włosom pomogło. Pamiętam jak w pierwszej klasie gimnazjum zaczęło się prostowanie (prostych z natury) włosów - no ale przecież każda dziewczyna wtedy je prostowała. A dodatkowej pielęgnacji jak nie było, tak nie było. Włosy przez ten czas urosły, aż pamiętam któregoś dnia, mama mi zaproponowała, żebyśmy poszli do fryzjera i je ścięli oraz wycieniowali. Zgodziłam się (God, why?!). Wyszłam dosłownie zapłakana, włosy miałam jakoś do końca szyi, stworzył mi się na głowie hełm, i tylko modliłam się, żeby jak najszybciej odrosły, a przez ten czas często jes po prostu wiązałam. Od tamtej pory miałam nowe postanowienie: zapuszczam włosy. I tak byłam konsekwentna w tym swoim zapuszczaniu, że zapominałam o jednej prostej rzeczy - podcinanie końcówek, bez czego to całe zapuszczanie mija się z celem.Nie pamiętam czego dokładnie używałam, ale podejrzewam, że w trakcie gimnazjum jakaś odżywka lub maska poszła w ruch. Ale wiadomo - drogeryjne szampony z SLS/SLES'ami, maski bez krzty potrzebnych składników, a przepełnionych za to silikonami. Ale włosy mimo wszystko sobie rosły, popełniałam niestety jeden błąd - spałam w mokrych włosach. Tak jak może to nie wpłynęło jakoś bardzo na ich kondycję, tak po prostu podczas spania mi się one odgniatały, a ładne proste włosy odeszły w zapomnienie. Na dodatek były masakrycznie przyklapnięte, z czym niestety borykam się do dzisiaj. Wtedy jednak nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Kiedy zaczęłam interesować się świadomą pielęgnacją włosów? Wydaje mi się, że był to jakiś środek liceum. Zaczęłam co nie co o tym czytać, i powoli wprowadzałam w życie kolejne zmiany. Nigdy nie farbowałam włosów, choć ochotę nieraz miałam ogromną. Od zawsze marzył mi się ładny orzechowy brąz, ale wizja comiesięcznego farbowania odrostów skutecznie mnie zniechęcała. Moje "marzenia" skończyły się na ostatnim piątku, kiedy to zrobiłam pierwszy raz w życiu refleksy na włosach. Tak jak wspominałam, są one jednak niewiele widoczne, dosłownie jakby włosy był muśnięte słońcem, ale na początku grudnia zdecyduję się chyba jednak na coś konkretnego. Jak wygląda pielęgnacja moich włosów teraz?
  • Szampony - na zmianę:
    a) Alterra, Glanz Shampoo Aprikose & Weizen
    b) Alterra, Volumen Shampoo Papaya & Bambus
    c) Syoss, Shampoo Intensive repair-care (raz, dwa razy w miesiącu aby mocniej oczyścić skórę głowy)
  • Odżywki d/s:
    a) Pantene Pro-V, Volumen Pur
  • Maski - na zmianę:
    a) Alterra, Haarkur Granatapfel & Aloe Vera
    b) Kallos, Keratin
    c) Kallos, Milk
  • Odżywki b/s - na zmianę:
    a) Gliss Kur, Liquid Silk
    b) Joanna, Keratyna
  • Do zabezpieczania końcówek:
    a) Garnier, Goodbye Damage - serum
    b) Biosilk, Maracuja Oil
  • Olejowanie:
    a) Olej kokosowy - aktualnie mam rafinowany, następnym razem sięgnę po ten 100% naturalny
    b) Olej arganowy
Wydaje mi się, że niczego nie pominęłam. Póki co nie wspomagam się żadnymi suplementami, ale tak jak wspomniałam już w dwóch postach, pewnie sięgnę za jakiś czas po Vitapil. Wcierek żadnych na razie również nie używam, systematyczność w tym wypadku to słowo klucz, a nie zawsze potrafiłam niestety jej dotrzymać. 

Co jeszcze robię dla swoich włosów? 
  • Przede wszystkim zrezygnowałam z wycierania ich ręcznikami, a w zamian stosuję zwykłą bawełnianą koszulkę. (Tutaj akurat jest ważne aby składała się w 100% z bawełny.)
  • Do rozczesywania mokrych włosów (tak, rozczesuję mokre włosy, bo gdybym tego nie robiła, pożegnałabym się z naturalnie prostymi włosami a przywitałabym się z nieuczesanym puchem, ale nie zauważyłam negatywnego wpływu przez to na kondycję moich włosów) stosuję grzebień z szeroko rozstawionymi ząbkami. 
  • Nie śpię w mokrych włosach
  • Jeśli już suszę, to staram się zawsze zimnym, ewentualnie letnim powietrzem, a strumień powietrza kieruję w dół
  • Nie prostuję, nie kręcę całych włosów, jedynie czasem przejadę prostownicą kosmyki przy twarzy aby się nie wywijały.
  • Ogólnie staram się olejować w miarę często, ale i tak nie robię tego tak często jakbym chciała. Czas to zmienić!
  • Praktycznie zawsze zabezpieczam końcówki którymś serum, lecz nie zapominam również o przerwach w używaniu silikonów.
PODSUMOWUJĄC:
Ogólnie moje włosy są nieproblematyczne, jednak oczywiście mam dni tzw. bad hair days, kiedy to są one tak nieposłuszne, że nic się z nimi nie da zrobić. Bardzo, ale to bardzo łatwo za to się niszczą, oraz są dość cienkie, a na dodatek ostatnio strasznie wypadają. Nie są mimo wszystko zbyt wymagające, i rzadko bywa tak, że nie polubią się z jakimś kosmetykiem. Narzekam jednak na to, że zazwyczaj są oklapnięte, a żeby były cały czas uniesione, musiałabym codziennie je myć i suszyć suszarką. Co do mycia - myję je co dwa, trzy dni, choć kiedyś miałam problem z nadmiernym przetłuszczaniem. I wiecie jaki jest w tym największy paradoks? Na przetłuszczanie włosów najbardziej pomogło mi olejowanie włosów olejem kokosowym. Więc zachęcam do próbowania, zwłaszcza, ze moim skromnym zdaniem, ten rodzaj pielęgnacji powinien być OBOWIĄZKOWY u każdej kobiety dbającej o swoje włosy :) A na koniec dodam zdjęcie moich włosów, w niestety okropnym świetle :( 

    To już chyba wszystko, mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. I nie, moje włosy nie są rude. Kolor określiłabym bardziej jako złoty blond, jednak w słońcu i w sztucznym świetle mogą się wydawać nieco rudawe. Jutro cały dzień w pracy, ale myślę, że wieczorkiem coś tam wystukam tutaj.

   A ja w końcu muszę się wziąć za naukę... Chyba odpuszczę dzisiaj wieczór z Wami, przepraszam dziewczynki :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz