poniedziałek, 22 lutego 2016

Zaczynamy.


    Zrobiłam sobie trochę przerwy. Nie chciałam po prostu po raz kolejny pisać tego samego. Dzisiaj przychodzę z małą aktualizacją. Co u mnie? Hmm... Nie pamiętam nawet na czym skończyłam. Mówiłam, że wszystko zaliczone? Raczej tak. Więc te niemal dwa tygodnie odpoczynku zleciały błyskawicznie. Dzisiaj zaczęłam nowy semestr z moją nową grupą. Wg rozpiski jest nas aż 37, więc sporo. Mam okropnie słabą pamięć do twarzy, i póki zapamiętam tych wszystkich ludzi, trochę czasu minie. W tamtym tygodniu miało być spotkanie integracyjne, jednak się nie odbyło. Najprawdopodobniej spotkamy się jutro - a nuż się uda, bo z moją poprzednią grupą, choć i lubiłam, ciężko było zorganizować cokolwiek. Przedmioty są całkiem nowe, mam nadzieję, że nie sprawią zbyt wielu problemów. W piątek moja współlokatorka urządziła parapetówkę, wypiłam kilka lampek wina, posiedziałam, i było nawet całkiem miło. Parapetówa u Justyny też była świetna, chyba, że już o tym wspomniałam. Miałam zacząć ćwiczyć, i co? Wyszło jak zawsze niestety, ale mam nadzieję, że jeszcze wróci mi mobilizacja. Kupiłam dzisiaj organizer z biedronki! Chciałam gdzieś go zdobyć już wcześniej, i taką mi biedronka niespodziankę zrobiła. No dobra - vintedy mi przypomniały. Ale miałam za to szczęście, że cokolwiek jeszcze zostało na półkach. Efekt bardzo mi się podoba, i nie sądziłam, że się to sprawdzi aż w takim stopniu.
    Denerwuje mnie już ta praca, denerwuje mnie już szefowa, mam trochę na to kolokwialnie mówiąc "wyjebane", nie będę przecież dokładać sobie stresów, co też odbija się na tym, że nie chce mi się do tej pracy chodzić. Plus to, że mimo, że dobrze wiedziała o tym, że zaczyna mi się nowy semestr, nie miałam do końca stabilnego planu, bo często zmienia mi się to wszystko w trakcie, robiła jakieś akcje, kiedy powiedziałam jej, że dam radę być póki co w środę. W inne dni kończę zajęcia po 16, więc to raczej fizycznie niemożliwe, żebym zdążyła. Niby o tym wiedziała, ale te jej głupie pretensje w głosie da się wyczuć na kilometr. Okropnie mnie irytuje też to, że ma jakieś fochy jak sprzedaż danego dnia nie pójdzie dobrze. No kur*a mać, co ja mam zrobić, jeśli w ogóle mało ludzi podejdzie do tego stoiska, w jaki sposób ja mam coś komuś wtedy sprzedać. Kiedy już ktoś się pofatyguje, na 99% coś kupi, z tym nie mam problemu. Ten 1% to sytuacje kiedy aktualnie czegoś nie mamy, albo w ogóle danej rzeczy nie sprzedajemy. Ewentualnie jak ktoś jest mego niezdecydowany np. do wyboru koloru szminek, w końcu ja też tak bardzo często mam. No ale siłą rzeczy, przecież nie wstanę i zaciągnę kogoś siłą. Szlag mnie czasem trafia. Szkoda, że wtedy nie liczą się te dni, kiedy miałam super utarg, a ostatnio zdarzało się takich sporo. Prawda jest taka, że nic mnie tam nie trzyma, i chętnie porozsyłam CV gdzieś indziej i spróbuję innej pracy. Yhh... okropnie to na mnie wpływa. A poza tym marne 8 zł/h nie jest jakąś super stawką, a raczej grubo przeciętną wręcz, więc nie będę jej niewiadomo jak wdzięczna, że w ogóle tam pracuję, no bez przesady. Z drugiej strony, mam wrażenie, że ona myśli, że będę tam u niej cały czas. Dodatkowo dochodzi kwestia wolnych niedziel - nie oczekuję ich przez moje widzi mi się, ale mam okropny problem, kiedy chcę wolną niedzielę w zamian za jakiś inny dzień, kiedy np. jadę do Niemiec. Jutro do niej przedzwonię i zapytam, mam nadzieję, że się zgodzi. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a praca dla studentów się znajdzie. Takie moje narzekania, wiem, że pewnie w tym momencie kogoś zamęczam, jeśli ktoś to czyta, ale od razu mi lepiej, uwierzcie mi. Czasami tego trzeba. Dodatkowo planujemy zmienić na wakacjach mieszkanie. Non stop czynsz jest podwyższany, i cena jaką płacimy za tą dwójkę co ją wynajmujemy, już dawno przewyższyła ją wartość. Myślę, że za taką kasę bez problemu dało by się znaleźć kawalerkę. Tak zrobimy, zwłaszcza, że prywatność też je bardzo ważna. Ale tak ogólnie to nie narzekam na dziewczynę mieszkającą obok, żyjemy w zgodzie i całkiem miło się rozmawia. 
    Skusiłam się w końcu i kupiłam podkład mineralny Annabelle Minerals. Mega jestem ciekawa jak się sprawdzi u mnie. Zamówiłam go w kolorze Golden Fairest i wydaje się być idealny, ale te spróbuję przetestować jutro. Myślę, że dodam też jakąś recenzję. Z początku stawiałam na wersję kryjącą, ale w miarę zagłębiania się w opinie o nich, postawiłam na matującą. Aż mnie zżera ciekawość. Nie bawiłam się w próbki, i mam nadzieję, że to się opłaciło. Na pewno dam znać co i jak, i w szczegóły zagłębię się w osobnym poście. A ja pomimo, że sporo odespałam po południu czuję, że zamykają mi się oczy. Jutro kolejna porcja zajęć, na czele z seminarium o godzinie 16 - żyć nie umierać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz