poniedziałek, 29 lutego 2016

Dodatkowy dzień w roku.


    Dziś 29. lutego, chciałam jeszcze wykorzystać ten jeden dodatkowy dzień, i napisać coś tutaj jeszcze w tym miesiącu. I na 99% rzucam swoją pracę. Szefowa mnie maksymalnie wkurzyła ostatnio, w ogóle już nie sprawiało mi przyjemności przychodzenie tam. Planuję rozglądnąć się za jakimiś praktykami, okazało się, że Kuźnia Kadr skończyła swoją działalność w 2015 roku, i teraz musimy załatwiać je sobie sami. Mam nadzieję, że znajdę coś w miarę fajnego, niekoniecznie takiego, gdzie moim głównym obowiązkiem będzie robienie kawy. Pożałowaliby, haha. Nie lubię kawy, więc też najpewniej nie potrafię jej robić. Ale ostatnio jak byłam w Costa Cafe, zakochałam się w kawie karmelowej. Coś przepysznego, i jeśli będziecie tam lub w McCafe, koniecznie tego spróbujcie. Ja wiem, że takie "kawy" to nie kawy, ale jednak nawet takiemu anty-kawowiczowi posmakowała, a to już coś znaczy. I pierwszy raz od dłuższego czasu źle się poczułam z moją figurą. Waga jest względnie stała, ale widzę, że zebrało się tu i ówdzie trochę zbędnego ciała. Musze zacząć ćwiczyć, muszę! I nie wiem, czy to też nie jest wina tego, że swojego czasu nie jadałam regularnie, często przez cały dzień na kanapkach itp., i kiedy zaczęłam jeść coś bardziej pożywniejszego, nie zaczęło mi się odkładać więcej, niż powinno. Regularne jedzenie jest naprawdę ważne. Pochodziłabym na jakiś fitness, wtedy jest większa mobilizacja. Muszę się rozglądnąć. Nawet dla własnego samopoczucia warto się poruszać. Najchętniej to bym w ogóle grała w siatkówkę. Nie jestem i nigdy nie byłam dobra, ale grać za to uwielbiam. We wszelkie gry zespołowe. Obawiam się jednak, że nie będę miała takiej możliwości. Zajęcia na 8 i wstawania w konsekwencji przed 7 kompletnie mi nie służą. Jestem wtedy okropnie nie wyspana, co odsypiam w dzień, przez co wydaje się on być dużo, dużo krótszy. Czuję, że to też jakieś przesilenie na mnie tak wpływa. Jeszcze dzisiaj wyskoczyło mi kilka pryszczy. Kompletnie nie mam pojęcia od czego tak się dzieje, ciężko mi zidentyfikować przyczynę. To może być wszystko, a wydaje mi się, ze nie jadłam niczego konkretnego, co miałoby to spowodować. Za oknem pogoda szaro bura. Nie podoba mi się to. Przydałaby się jakaś integracja 2. Może nawet rzucę taki pomysł, bo było super. Najlepsze jest to, że zazwyczaj na zajęcia przychodzi połowa mojej grupy, co sprawia, że drugiej połowy pewnie nawet nie kojarzę. Jak dobrze, że istnieją fejsbuki i inne, mogę tam chociaż części osób się nauczyć. Ale kolejne spotkanie przy piwku i tak się przyda. Za mną dwa odcinki dr House'a, da się wkręcić, oj da. Za to przeczytałabym jakąś książkę. Lubię wciągające dramaty, thrillery, najlepiej takie, co potrafią zaskoczyć. Ktoś, coś? <wciąż ma złudną nadzieję, że ktoś czyta te bazgroły>. Chyba nawet przejdę się do biblioteki. 
Na zajęciach spokojnie póki co, ale wiadomo - to dopiero początek i wszystko będzie wychodzić w trakcie. Cieszę się jednak, że w tym semestrze będziemy mieli sporo laborków, co mam nadzieję, trochę nas upraktyczni (tak, wiem, takiego słowo nie istnieje). Chociażby ta rachunkowość. Co tam, że dzisiaj przez 1,5 godziny próbowaliśmy ogarnąć program, który nie chciał działać, i nic konkretnego nie zrobiliśmy, ale zawsze to coś.A zaraz chyba zmykam spać. Rano jestem nieprzytomna, kiedy kładę się po północy. Nic konkretnego nie wniosłam, ale warto w końcu czasem cokolwiek uaktualnić tutaj, zwłaszcza, że blogowanie wciąż przynosi mi tyle samo przyjemności. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz